sobota, 28 września 2019

Kicksy czy życie: czy 25 lat później przestępczość w świecie kicksów uległa zmianie?


Przez lata sneakersy były powodem popełniania przestępstw. Czy dzisiaj jest inaczej? Czy ich zła sława może zostać zapomniana raz na zawsze? Czy możemy czuć się w pełni bezpiecznie nosząc drogą parę butów Jordan lub Nike?


Tragiczna historia

W maju 1989 roku światem wstrząsnęła niewyobrażalna zbrodnia. 17-letni James David Martin poprowadził 15-letniego Michaela Eugene'a Thomasa do lasu, udusił go na śmierć i zabrał z jego nóg dwutygodniową parę butów AirJordan. W efekcie sam Michael Jordan w wywiadzie o kicksach, słysząc tę historię staje się natychmiastowo poważny i szczerze zasmucony. „Nie mogę w to uwierzyć” - mówi na granicy łez. Stany Zjednoczone momentalnie stają się niemal strefą wojenną, jak głosi historia, napędzaną zarówno desperacją, jak i dekadencją. Stają się miejscem, w którym czerwono-biały kawałek skóry i poliuretanu uzasadnia morderstwo.

Tyle że to nie jest pełna historia. Nie jest aż tak płaska na jaką może wyglądać. Otóż James David Martin przestał być normalnym dzieckiem, gdy miał sześć lat. Wtedy to jego matka pobiła jego siostrę na śmierć. Później ujawniono, że Martin nie tylko udusił Thomasa w lesie tego dnia, ale także go torturował. Po odbyciu siedmiu lat więzienia Martin wrócił do więzienia. Tym razem za uduszenie krewnego i dźgnięcie go w szyję. Trzy miesiące po zwolnieniu w 2005 roku Martin zamordował zaś swoją dziewczynę, Cicelę Santiago, i zostawił jej ciało w koszu na śmieci na parkingu. Ostatnio, w 2012 r., przyznał się do gwałtu i zabójstwa Marleny Cruz z 1998 r., po tym, jak nowe dowody DNA połączyły go z przestępstwem. Zapytany, czy były inne ofiary odpowiedział, że jest to bardzo prawdopodobne.

James David Martin nie był zatem ani fanatycznym sneakerheadem ani miejskim studium przypadku. James David Martin był seryjnym zabójcą. Można więc jedynie spekulować na temat roli butów Jordan, które nawet mu nie pasowały oraz tego jaką rolę grały one tamtego dnia w 1989 roku. Można jednak śmiało przypuszczać, że nie chodziło wówczas o same buty. Stały się one niechlubnym symbolem jednego z przykrych zdarzeń, tak jak mógł być to każdy inny, skradziony wówczas, wartościowy przedmiot.
Zanim jednak to się stało, morderstwo Michaela Eugene'a Thomasa było głównym zwrotem w historii. Opowieścią, która wywołała powszechny szok i oburzenie, i stała się przełomową - i ostrzegawczą. Stała się opowieścią o rosnącej popularności koszykówki i kultury ulicznej w świadomości społeczeństwa. Pod wieloma względami historię tę oglądano z dwóch odrębnych, rozbieżnych stron: tych zszokowanych rzekomą brutalnością oszalałego z kapitalistycznego pożądania mordercy i tych, którzy widzieli przykrą historię nieszczęśliwego, chorego psychicznie chłopca, który postępował tak najwyraźniej w wyniku poważnych zaburzeń.


25 lat później

Dwadzieścia pięć lat po tym historycznym zdarzeniu kultura sneakersów jak i cały kraj doświadczyły dramatycznych zmian i wstrząsów. A jednak, jak wyraźnie wynika z dzisiejszych nagłówków, wiele rzeczy, które naszym zdaniem się zmieniły, tak naprawdę nie uległy zmianie. Prawdziwa historia, zarówno kiedyś i teraz, nie dotyczy bowiem statystyk, ale optyki: klasy, rasy, kapitalizmu i kręgów medialnych – czyli aspektów, które widzimy w życiu innych, i tłumów, które przecież mówią o nas samych.

Na początek jasne oczywiście jest, że okradanie ludzi ze sneakersów nie było i nadal nie jest jedynie wymysłem medialnym. Od peryferii D.C. po centrum Chicago, wiele osób, które w tamtym czasie uczestniczyły w kulturze sneakersów, pamięta podobne zdarzenia. Ludzie więc postrzegali takie zdarzenia jako coś bardziej codziennego, pewien fakt życia. Na każdym rogu w latach 80. istniały tak zwane wilki, lokalne grupki, które tylko polowały na kolejne ofiary.

Nie oznacza to jednak, że było wtedy totalne bezprawie. Na Brooklynie dzieci zarabiały np. na paskach. Musiałeś jednak wiedzieć, kim jest dzieciak, którego chcesz okraść oraz kim był jego starszy brat. Był pewien kodeks postępowania. Musiano bardzo uważać, kogo się pobije, bo może nie warto. Sneakersy były wówczas pewną formą waluty w tamtych dzielnicach, nie różniąca się od gotówki, ale ze względu na widoczność były wypłacane jako hołd.

Wspomniana historia była więc nagłówkiem napędzanym przez stojące za nim przestępstwo, które niewiele miało tak naprawdę wspólnego z butami. Ludziom jednak utknęło w głowie połączenie: buty Jordan + morderstwo - i to była optyka, dzięki której ludzie na obu krańcach doszli do swoich wniosków. Przez pryzmat mediów stało się to rzekomo wyłącznie zjawisko występujące wśród czarnoskórej młodzieży. Prawda była jednak od tego daleka i dużo bardziej złożona. Wiele osób jednakże przypomina sobie gwałtowny wzrost liczby przestępstw związanych z kicksami w tamtych latach. Niewiele osób pamiętało jednak, że nie było ich więcej niż przestępstw związanych z wszystkimi innymi ubraniami sportowymi - w szczególności kurtkami drużynowymi.

Tego rodzaju zastrzeżenie jest powtarzającym się punktem w wspomnieniach wielu świadków z tamtych czasów. Dzieciaki zarówno czarne jak i białe kradły kicksy, ale kradły także kurtki, buty i czapki. Kradziono wszystko z logiem NIKE, ale i wiele innych rzeczy poza tym. Strzelano do dzieci w celu kradzieży radioodtwarzaczy samochodowych. Kradzież cennych rzeczy innego człowieka to bowiem opowieść stara jak świat. Przekracza historię, wiek i na pewno rasę. Dlaczego więc tak bardzo zapamiętano w tych historiach fakt, że chodziło właśnie o sportowe buty?

Spekuluje się, że stało się tak ponieważ biali czytelnicy takich pism jak Sports Illustrated w średnim wieku nie rozumieli fenomenu sneakersów. Nie czerpali z ich noszenia tak wielkiej frajdy i radości, a więc to kicksy, a nie przestępczość sama w sobie czy bieda, stały się nagłówkiem, symbolicznym i całkiem innym, podkreślającym tragiczny krajobraz śródmieścia. Czy to naprawdę były jednak buty? Niestety wówczas nikt nie mógł być tego pewien.

Niestety to, że ówczesne dzieci uwielbiały kulturę koszykówki i hip-hopu, i uważały, że sneakersy są warte swoich, w tamtych czasach, szokujących cen na metkach, nie było zaskoczeniem. Młodzież bardzo ceniła te emblematy, te symbole rzekomego sukcesu. Co więcej, złoto i sportowe buty były postrzegane jako strój typowego dilera narkotyków - te wszystkie rzeczy pozwoliły ludziom wierzyć w tamte historie.

Co dalej?

Niestety przeprowadzenie tej kwestii do czysto statystycznych miar jest prawie niemożliwe. Ale wiemy z liczb, że obecnie prawdopodobnie jest mniej przestępstw związanych z kicksami niż 25 lat temu, ponieważ jest mniej przestępstw ogólnie, kropka. Niezależnie od rzeczywistej liczby incydentów, nie może być jednak tak, jak wtedy to namalowano, że morderstwa z nagłówków dotyczyły tylko odzieży sportowej i to co miesiąc.

Z szerszej perspektywy liczby są zaskakujące. Ogólnokrajowy wskaźnik przestępstw w USA z użyciem przemocy spadł o około połowę od 1990 r. W wielu miastach, takich jak Nowy Jork, liczba ta jest bliska 70 procent. Ale bez względu na prawdę, szeroki, makroskopowy charakter różnych teorii mówiących o powodach obniżenia liczby przestępstw w głębi duszy czujemy, że przestępczość nie jest spowodowana samym pożądaniem przedmiotów i przywiązaniem emocjonalnym do nich. Dzieje się tak z powodu niekorzystnej sytuacji ekonomicznej i nieodłącznego pragnienia lepszego życia przez biedniejszych ludzi. Winna jest także obyczajowa wartość pieniędzy, którą wielu traktuje jako jedyny wyznacznik sukcesu życiowego.



Oczywiście przestępstwa wciąż mają miejsce w przypadku samych kicksów. Nawet pobieżna wyszukiwarka Google ujawni Ci więcej niż wystarczającą liczbę przypadków, w których dzieciaki są okradane ze względu na noszone buty. Gdyby jednak przyczyną tych przestępstw była czysta atrakcyjność obuwia, można by pomyśleć, że nowoczesna scena sneakersów, z jej limitowanymi wydaniami i mocno rozpromowanymi modelami, reklamowanymi często twarzami gwiazd wywołałaby masę głośnych przestępstw. Na szczęście w dzisiejszym świecie rzadkich i kolekcjonerskich sneakersów przestępstwa z nimi związane mają poniekąd „biały” charakter i prawie nigdy nie eskalują przemocy, a jedynie oszustwa związane ze sprzedażą podróbek czy polowanie na sneakersy za wszelką cenę, bez całkowitego zamiaru ich noszenia. Kicksy takich marek jak Nike adidas czy Reebok stały się obiektem, na którym można się łatwo i szybko wzbogacić, niekoniecznie przy użyciu uczciwych metod i sztuczek (wspominając choćby wykorzystywanie botów internetowych w dniu premiery nowego, pożądanego przez całe środowisko modelu).

Jeśli chodzi zaś o to, w jaki sposób dzieci mogą sobie pozwolić na sneakersy warte przeszło 300 dolarów, to nie jest to nasze zmartwienie. Oczywiście dostają oni pieniądze od swoich bogatych rodziców. Ich rodzice jednak prawdopodobnie wiedzą, co robią kupując swojej latorośli drogie akcesoria. Zwłaszcza, że liczba przestępstw znacznie zmalała.
I może, bez względu na swoją niezbyt pochlebną przeszłość i zły wpływ, to przyszłość kultury kicksów jest świetlana. W końcu nie ma nic złego w ładnie wyglądających butach sportowych damskich czy męskich (a jeśli tak, to to zupełnie inna dyskusja). Byłoby bowiem wstyd, gdyby coś, co tak wielu ludzi kocha, na co ciężko pracuje i na punkcie czego ma obsesję, nie może ich do siebie zbliżyć.

Oczywiście nie wszyscy dostrzegają zalety kultury sneakersów takiej, jaka jest obecnie. Wiele osób postrzega  buty Nike czy Jordan jako robiony w warsztacie „cukierniczym” obiekt o niewielkiej realnej wartości, którego wzrost był napędzany niespotykaną siłą mediów XXI wieku. Reklama i telewizja stają się coraz bardziej wyrafinowane pod względem możliwości tworzenia popytu na coś, co nie jest konieczne. Buty sportowe nie są już poniekąd uczciwą walką między wrażliwymi nastolatkami a reklamodawcami, którzy mieli w telewizji takiego faceta jak Spike Lee, sprzedającego swoje buty koszykarskie. Niestety moc tego połączenia znacznie przekroczyła możliwości niektórych, mniej zamożnych rodzin.

Inni uważają, że żądza zaszczepiona przez Nike i jego kampanie reklamowe jest jak miecz obosieczny, za który firmy sportowe powinny zostać pociągnięte do odpowiedzialności. Otóż jakby na to nie patrzeć, korporacje stojące za butami od dawna omijają swoje obowiązki odpowiedzialności społecznej. Wielu obserwatorów zakwestionowało system loterii Nike dla nowych wydań, sposób generowania sztucznego niedoboru, a tym samym popytu na buty, których marka Nike mogłaby w zasadzie wyprodukować nieskończoną liczbę, w mgnieniu oka.
Ciężko jest postrzegać przemoc wobec sneakersów jako coś innego niż objaw bezwzględnego pożądania, którego moc można i należy traktować w bardziej odpowiedzialny sposób, ale pamiętajmy, że buty sportowe nigdy nie były i nigdy nie będą inicjatorem chorób, które nas trapią jako społeczeństwo. W końcu przestępstwo jest przestępstwem. Nie potrzeba kampanii przymusu, aby wylało się na ulice. Dzieciaki kiedyś kradły buty, a teraz kradną iPhone'y, zegarki i wszystko inne, co pojawiło się na rynku jako obiekt pożądania. Tymczasem kolekcjonowanie butów jest pięknym hobby, które zrzesza wiele osób z całego świata, pozwala nawiązywać niezwykłe przyjaźnie i łączy zupełnie różne sobie osoby. Tego się trzymajmy i o tym powinniśmy przede wszystkim pamiętać, bowiem świata niestety nie zbawimy – nawet pomimo szczerych chęci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz