Przez lata sneakersy były powodem popełniania przestępstw.
Czy dzisiaj jest inaczej? Czy ich zła sława może zostać zapomniana raz na zawsze?
Czy możemy czuć się w pełni bezpiecznie nosząc drogą parę butów Jordan lub
Nike?
Tragiczna historia
W maju 1989 roku światem wstrząsnęła niewyobrażalna zbrodnia.
17-letni James David Martin poprowadził 15-letniego Michaela Eugene'a Thomasa
do lasu, udusił go na śmierć i zabrał z jego nóg dwutygodniową parę butów AirJordan. W efekcie sam Michael Jordan w wywiadzie o kicksach, słysząc tę
historię staje się natychmiastowo poważny i szczerze zasmucony. „Nie mogę w to
uwierzyć” - mówi na granicy łez. Stany Zjednoczone momentalnie stają się niemal
strefą wojenną, jak głosi historia, napędzaną zarówno desperacją, jak i
dekadencją. Stają się miejscem, w którym czerwono-biały kawałek skóry i
poliuretanu uzasadnia morderstwo.
Tyle że to nie jest pełna historia. Nie jest aż tak płaska
na jaką może wyglądać. Otóż James David Martin przestał być normalnym
dzieckiem, gdy miał sześć lat. Wtedy to jego matka pobiła jego siostrę na
śmierć. Później ujawniono, że Martin nie tylko udusił Thomasa w lesie tego
dnia, ale także go torturował. Po odbyciu siedmiu lat więzienia Martin wrócił
do więzienia. Tym razem za uduszenie krewnego i dźgnięcie go w szyję. Trzy
miesiące po zwolnieniu w 2005 roku Martin zamordował zaś swoją dziewczynę,
Cicelę Santiago, i zostawił jej ciało w koszu na śmieci na parkingu. Ostatnio,
w 2012 r., przyznał się do gwałtu i zabójstwa Marleny Cruz z 1998 r., po tym,
jak nowe dowody DNA połączyły go z przestępstwem. Zapytany, czy były inne
ofiary odpowiedział, że jest to bardzo prawdopodobne.
James David Martin nie był zatem ani fanatycznym
sneakerheadem ani miejskim studium przypadku. James David Martin był seryjnym
zabójcą. Można więc jedynie spekulować na temat roli butów Jordan, które nawet
mu nie pasowały oraz tego jaką rolę grały one tamtego dnia w 1989 roku. Można
jednak śmiało przypuszczać, że nie chodziło wówczas o same buty. Stały się one
niechlubnym symbolem jednego z przykrych zdarzeń, tak jak mógł być to każdy
inny, skradziony wówczas, wartościowy przedmiot.
Zanim jednak to się stało, morderstwo Michaela Eugene'a
Thomasa było głównym zwrotem w historii. Opowieścią, która wywołała powszechny
szok i oburzenie, i stała się przełomową - i ostrzegawczą. Stała się opowieścią
o rosnącej popularności koszykówki i kultury ulicznej w świadomości społeczeństwa.
Pod wieloma względami historię tę oglądano z dwóch odrębnych, rozbieżnych
stron: tych zszokowanych rzekomą brutalnością oszalałego z kapitalistycznego
pożądania mordercy i tych, którzy widzieli przykrą historię nieszczęśliwego,
chorego psychicznie chłopca, który postępował tak najwyraźniej w wyniku
poważnych zaburzeń.
25 lat później
Dwadzieścia pięć lat po tym historycznym zdarzeniu kultura
sneakersów jak i cały kraj doświadczyły dramatycznych zmian i wstrząsów. A
jednak, jak wyraźnie wynika z dzisiejszych nagłówków, wiele rzeczy, które
naszym zdaniem się zmieniły, tak naprawdę nie uległy zmianie. Prawdziwa
historia, zarówno kiedyś i teraz, nie dotyczy bowiem statystyk, ale optyki:
klasy, rasy, kapitalizmu i kręgów medialnych – czyli aspektów, które widzimy w
życiu innych, i tłumów, które przecież mówią o nas samych.
Na początek jasne oczywiście jest, że okradanie ludzi ze
sneakersów nie było i nadal nie jest jedynie wymysłem medialnym. Od peryferii
D.C. po centrum Chicago, wiele osób, które w tamtym czasie uczestniczyły w
kulturze sneakersów, pamięta podobne zdarzenia. Ludzie więc postrzegali takie
zdarzenia jako coś bardziej codziennego, pewien fakt życia. Na każdym rogu w
latach 80. istniały tak zwane wilki, lokalne grupki, które tylko polowały na
kolejne ofiary.
Nie oznacza to jednak, że było wtedy totalne bezprawie. Na
Brooklynie dzieci zarabiały np. na paskach. Musiałeś jednak wiedzieć, kim jest dzieciak,
którego chcesz okraść oraz kim był jego starszy brat. Był pewien kodeks
postępowania. Musiano bardzo uważać, kogo się pobije, bo może nie warto.
Sneakersy były wówczas pewną formą waluty w tamtych dzielnicach, nie różniąca
się od gotówki, ale ze względu na widoczność były wypłacane jako hołd.
Wspomniana historia była więc nagłówkiem napędzanym przez
stojące za nim przestępstwo, które niewiele miało tak naprawdę wspólnego z
butami. Ludziom jednak utknęło w głowie połączenie: buty Jordan + morderstwo -
i to była optyka, dzięki której ludzie na obu krańcach doszli do swoich
wniosków. Przez pryzmat mediów stało się to rzekomo wyłącznie zjawisko występujące
wśród czarnoskórej młodzieży. Prawda była jednak od tego daleka i dużo bardziej
złożona. Wiele osób jednakże przypomina sobie gwałtowny wzrost liczby
przestępstw związanych z kicksami w tamtych latach. Niewiele osób pamiętało
jednak, że nie było ich więcej niż przestępstw związanych z wszystkimi innymi ubraniami
sportowymi - w szczególności kurtkami drużynowymi.
Tego rodzaju zastrzeżenie jest powtarzającym się punktem w
wspomnieniach wielu świadków z tamtych czasów. Dzieciaki zarówno czarne jak i białe
kradły kicksy, ale kradły także kurtki, buty i czapki. Kradziono wszystko z logiem
NIKE, ale i wiele innych rzeczy poza tym. Strzelano do dzieci w celu kradzieży
radioodtwarzaczy samochodowych. Kradzież cennych rzeczy innego człowieka to bowiem
opowieść stara jak świat. Przekracza historię, wiek i na pewno rasę. Dlaczego
więc tak bardzo zapamiętano w tych historiach fakt, że chodziło właśnie o
sportowe buty?
Spekuluje się, że stało się tak ponieważ biali czytelnicy takich
pism jak Sports Illustrated w średnim wieku nie rozumieli fenomenu sneakersów.
Nie czerpali z ich noszenia tak wielkiej frajdy i radości, a więc to kicksy, a
nie przestępczość sama w sobie czy bieda, stały się nagłówkiem, symbolicznym i
całkiem innym, podkreślającym tragiczny krajobraz śródmieścia. Czy to naprawdę
były jednak buty? Niestety wówczas nikt nie mógł być tego pewien.
Niestety to, że ówczesne dzieci uwielbiały kulturę
koszykówki i hip-hopu, i uważały, że sneakersy są warte swoich, w tamtych
czasach, szokujących cen na metkach, nie było zaskoczeniem. Młodzież bardzo
ceniła te emblematy, te symbole rzekomego sukcesu. Co więcej, złoto i sportowe
buty były postrzegane jako strój typowego dilera narkotyków - te wszystkie
rzeczy pozwoliły ludziom wierzyć w tamte historie.
Co dalej?
Niestety przeprowadzenie tej kwestii do czysto
statystycznych miar jest prawie niemożliwe. Ale wiemy z liczb, że obecnie prawdopodobnie
jest mniej przestępstw związanych z kicksami niż 25 lat temu, ponieważ jest
mniej przestępstw ogólnie, kropka. Niezależnie od rzeczywistej liczby
incydentów, nie może być jednak tak, jak wtedy to namalowano, że morderstwa z nagłówków
dotyczyły tylko odzieży sportowej i to co miesiąc.
Z szerszej perspektywy liczby są zaskakujące. Ogólnokrajowy
wskaźnik przestępstw w USA z użyciem przemocy spadł o około połowę od 1990 r. W
wielu miastach, takich jak Nowy Jork, liczba ta jest bliska 70 procent. Ale bez
względu na prawdę, szeroki, makroskopowy charakter różnych teorii mówiących o
powodach obniżenia liczby przestępstw w głębi duszy czujemy, że przestępczość
nie jest spowodowana samym pożądaniem przedmiotów i przywiązaniem emocjonalnym
do nich. Dzieje się tak z powodu niekorzystnej sytuacji ekonomicznej i
nieodłącznego pragnienia lepszego życia przez biedniejszych ludzi. Winna jest
także obyczajowa wartość pieniędzy, którą wielu traktuje jako jedyny wyznacznik
sukcesu życiowego.
Oczywiście przestępstwa wciąż mają miejsce w przypadku samych
kicksów. Nawet pobieżna wyszukiwarka Google ujawni Ci więcej niż wystarczającą
liczbę przypadków, w których dzieciaki są okradane ze względu na noszone buty. Gdyby
jednak przyczyną tych przestępstw była czysta atrakcyjność obuwia, można by
pomyśleć, że nowoczesna scena sneakersów, z jej limitowanymi wydaniami i mocno
rozpromowanymi modelami, reklamowanymi często twarzami gwiazd wywołałaby masę
głośnych przestępstw. Na szczęście w dzisiejszym świecie rzadkich i
kolekcjonerskich sneakersów przestępstwa z nimi związane mają poniekąd „biały”
charakter i prawie nigdy nie eskalują przemocy, a jedynie oszustwa związane ze
sprzedażą podróbek czy polowanie na sneakersy za wszelką cenę, bez całkowitego
zamiaru ich noszenia. Kicksy takich marek jak Nike adidas czy Reebok stały się
obiektem, na którym można się łatwo i szybko wzbogacić, niekoniecznie przy użyciu
uczciwych metod i sztuczek (wspominając choćby wykorzystywanie botów internetowych
w dniu premiery nowego, pożądanego przez całe środowisko modelu).
Jeśli chodzi zaś o to, w jaki sposób dzieci mogą sobie
pozwolić na sneakersy warte przeszło 300 dolarów, to nie jest to nasze zmartwienie.
Oczywiście dostają oni pieniądze od swoich bogatych rodziców. Ich rodzice
jednak prawdopodobnie wiedzą, co robią kupując swojej latorośli drogie akcesoria.
Zwłaszcza, że liczba przestępstw znacznie zmalała.
I może, bez względu na swoją niezbyt pochlebną przeszłość i zły
wpływ, to przyszłość kultury kicksów jest świetlana. W końcu nie ma nic złego w
ładnie wyglądających butach sportowych damskich czy męskich (a jeśli tak, to to
zupełnie inna dyskusja). Byłoby bowiem wstyd, gdyby coś, co tak wielu ludzi
kocha, na co ciężko pracuje i na punkcie czego ma obsesję, nie może ich do
siebie zbliżyć.
Oczywiście nie wszyscy dostrzegają zalety kultury sneakersów
takiej, jaka jest obecnie. Wiele osób postrzega buty Nike czy Jordan jako robiony w warsztacie
„cukierniczym” obiekt o niewielkiej realnej wartości, którego wzrost był
napędzany niespotykaną siłą mediów XXI wieku. Reklama i telewizja stają się
coraz bardziej wyrafinowane pod względem możliwości tworzenia popytu na coś, co
nie jest konieczne. Buty sportowe nie są już poniekąd uczciwą walką między
wrażliwymi nastolatkami a reklamodawcami, którzy mieli w telewizji takiego
faceta jak Spike Lee, sprzedającego swoje buty koszykarskie. Niestety moc tego
połączenia znacznie przekroczyła możliwości niektórych, mniej zamożnych rodzin.
Inni uważają, że żądza zaszczepiona przez Nike i jego kampanie
reklamowe jest jak miecz obosieczny, za który firmy sportowe powinny zostać
pociągnięte do odpowiedzialności. Otóż jakby na to nie patrzeć, korporacje
stojące za butami od dawna omijają swoje obowiązki odpowiedzialności społecznej.
Wielu obserwatorów zakwestionowało system loterii Nike dla nowych wydań, sposób
generowania sztucznego niedoboru, a tym samym popytu na buty, których marka Nike
mogłaby w zasadzie wyprodukować nieskończoną liczbę, w mgnieniu oka.
Ciężko jest postrzegać przemoc wobec sneakersów jako coś
innego niż objaw bezwzględnego pożądania, którego moc można i należy traktować
w bardziej odpowiedzialny sposób, ale pamiętajmy, że buty sportowe nigdy nie
były i nigdy nie będą inicjatorem chorób, które nas trapią jako społeczeństwo. W
końcu przestępstwo jest przestępstwem. Nie potrzeba kampanii przymusu, aby wylało
się na ulice. Dzieciaki kiedyś kradły buty, a teraz kradną iPhone'y, zegarki i
wszystko inne, co pojawiło się na rynku jako obiekt pożądania. Tymczasem
kolekcjonowanie butów jest pięknym hobby, które zrzesza wiele osób z całego świata,
pozwala nawiązywać niezwykłe przyjaźnie i łączy zupełnie różne sobie osoby. Tego
się trzymajmy i o tym powinniśmy przede wszystkim pamiętać, bowiem świata niestety
nie zbawimy – nawet pomimo szczerych chęci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz