sobota, 16 listopada 2019

Z produkcji prosto na… giełdę – czyli o fenomenie portalu StockX.


Wprowadzanie nowych butów znanych marek adidas czy NIKE bezpośrednio na platformy takie jak StockX to dość nowe zjawisko. Dlaczego marki decydują się na taki krok? Robią to, gdy chcą dotrzeć do rosnącej rzeszy „sneakerheadów” znacznie szerzej niż przez własne sklepy firmowe.


Giełda Internetowa StockX, założona w 2016 roku jako „giełda wszelkich rzeczy” pozwala sprzedawać luksusowe ubrania i trampki z limitowanej edycji. 

Dlaczego odniosła tak wielki sukces? 

Wszystko dzięki temu, że rynek online szczyci się lepszą przejrzystością cen, traktując takie fenomenalne buty jak adidas Yeezy i buty Jordan jak towary, które można swobodnie zbywać.

Czerpiąc inspirację ze sposobu negocjowania zapasów finansowych, sprzedawcy na giełdzie StockX wymieniają swoje propozycje zwykle w pożądanej przez siebie cenie. Jak to działa? Najpierw wysyła się do sprzedawcy pytanie za pośrednictwem przycisku „zapytaj”, a następnie zainteresowane strony składają „najwyższą ofertę” na podstawie danej wyceny i kwoty, którą są skłonni zapłacić. Po dopasowaniu oferty i wszystkich zapytań buty są wysyłane do magazynu StockX, uwierzytelniane przez pracownika (który weryfikuje ich autentyczność) i przekazywane nabywcy (wszystko zanim platforma pobierze opłatę).

Oznacza to, że ludzie nigdy nie muszą się martwić, czy zapłacą uczciwą cenę, czy nie, a sprzedawcy nigdy nie muszą się martwić, czy dostaną uczciwą cenę. Właśnie dlatego giełda ta jest tak wydajna - ​​element przejrzystości jest ultra płynny, ponieważ ludzie czują się bezpiecznie, ludzie czują się po prostu dobrze z tym, co kupują. To ogromny uczynek dla dóbr konsumpcyjnych.

StockX z siedzibą w Detroit należy do kohorty startupów, które powstały, oferując podobną usługę. Jego rywalami są Goat Group, Bump i Stadium Goods, które również odsprzedają odzież i inne towary w podobny sposób, rezygnując ze statycznych cen, aby oferować produkty według ich wartości rynkowej. Jednak z wyceną na 1 miliard dolarów i inwestorami takimi jak Eminem, Mark Wahlberg i Karlie Kloss, StockX przyciąga wsparcie finansowe i wzbudza największe zainteresowanie reklamodawców.

W środowisku, w którym nieużywane sneakersy z ograniczonej kolekcji mogą być odsprzedawane po trzy- lub czterokrotnej cenie detalicznej w dniu premiery, marki takie jak Nike szukają również i dla siebie kawałka tego lukratywnego ciasta. StockX uwzględnia i taką możliwość, w swojej zakładce „ofert początkowych” (IPO), które pozwalają dużym markom wprowadzać na rynek sprzedawać nowe produkty bezpośrednio za pośrednictwem aukcji w ciemno, według tzw. „prawdziwej ceny rynkowej”.


Marki powoli nie widzą sensu, by sprzedawać swoje sneakersy w cenie detalicznej. Dla przykładu buty Nike Air Jordan 1 zaprojektowane przez skateboardera Lance Mountaina kosztowały 150 USD, kiedy zostały wypuszczone i były natychmiast wiele więcej warte niż pierwotnie. Efekt? Sprzedały się na StockX za około 400 $. Czy jest w tym jakaś logika?

Pierwsza oferta publiczna StockX odbyła się z butami Nike w roli głównej. Wiązało się to z wprowadzeniem pierwszego buta retro Le Bron w 2016 roku. To zapoczątkowało całą falę kolejnych aukcji. W październiku tego roku Adidas wprowadził 333 pary butów MakerLab Campus 80s na aukcje portalu StockX.

Jak dotąd największa oferta publiczna miała miejsce w styczniu 2019 roku. 800 par kicksów marki Ben Baller zostało wydanych wyłącznie za pośrednictwem portalu. Sprzedaż w ramach partnerstwa butów Ben Baller przyniosła średnią cenę 210 dolarów za parę dla marki. To trzy razy tyle, ile kosztowałyby te buty w sprzedaży detalicznej, choć ich cena jest wciąż dużo niższa niż większość ofert oferowanych w witrynie.

To jednak nie koniec magii giełd sneakersowych. Portal posiada przycisk udostępniania na Twitterze, przycisk udostępniania na Facebooku i przycisk udostępniania na Pinterest. Dzięki temu fani sneakersów szybko mogą wymieniać między sobą ciekawe znaleziska i kuszące oferty.
Taki model pozostaje wierny pierwotnemu celowi witryny, pozostawiając miejsce dla osób, które wygrywają aukcje IPO, aby następnie odsprzedać upolowane kicksy i… zarabiać pieniądze. Nie można im tego zabronić jeśli właśnie to chcą zrobić.

Z punktu widzenia strategii ruch ten daje również StockX możliwość otwierania większych możliwości uzyskania przychodów, dając sobie szansę na udział w szerszym globalnym rynku kicksów, który do 2025 roku ma osiągnąć wartość 95 mld USD.

To, co próbuje zrobić portal dla handlu, to rozmycie granicy między rynkiem pierwotnym i wtórnym. Taką strategią portal ten nagle zaczął grać na rynku sporą rolę.

Jednak StockX to nie tylko buty. Portal oferuje również przedmioty kolekcjonerskie i komiksy
Zatrudniając ponad 1000 pracowników w Stanach Zjednoczonych i Europie, giełda StockX sprzedaje obecnie przedmioty z pięciu branży, w tym odzież uliczną, zegarki i - ostatnio wprowadzone – całe cenne kolekcje.

Portal widzi największą szansę na krótkoterminowy rozwój w rynku kolekcjonerskim (co oznacza wszystko, od designerskich zabawek po karty baseballowe).

Wydaje się więc, że portal skończy na sprzedaży wszystkiego, od figurek Star WARS po karty z postaciami z bajki Pokemon. Prawdopodobnie skończy też w komiksach - są to bowiem naprawdę podobne produkty do tego, co dzisiaj sprzedaje i to z bardzo podobną bazą klientów.

Jeśli chodzi o własną markę, StockX mianował we wrześniu swoją pierwszą dyrektor marketingu Deena Bahri. Kobieta ta pełniła wcześniej najważniejsze funkcje marketingowe w firmach takich jak Reebok, Birchbox i Helix i obecnie jest odpowiedzialna za kierowanie zespołami marki, marketingiem, treścią i projektowaniem.

Zdaje się więc, że nieprędko zapomnimy o portalu StockX. Myślicie że trafi kiedyś również do Polski?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz